Dnia 21 czerwca 1974, w dzień po zakończeniu roku szkolnego pięćdziesięciosobowa grupa harcerzey naszego szczepu wyruszyła na obóz do Boronina. Wyjechaliśmy dość wcześnie rano pod opieką prof.Kamana, prof. Bielowej, prof.Jankowskiego, prof. Bojanek i prof. Szymczyka.
JUż w czasie podróży spotkały nas pierwsze "przewciwności losu", które w mniejszym lub większym stopniu prześladowały nas w czasie całego pobytu w górach. Pociąg, którym mieliśmy dotrzeć do samego Poronina, podwiózł nas tylko do Suchej Beskidzkiej. Stamtąd, dopiero po dwugodzinnym oczekiwaniu na pociąg , ruszyliśmy w dalszą drogę, szczęśliwie prowadzącą do celu.
Po przyjeździe do Poronina i przywędrowaniu na miejsce zakwaterowania nastąpił krótki odpoczynek, a potem - walka o pokoje. Jednakże, okazała soę ona zbyteczna, ponieważ pomieszczenia zostały przydzielone już wcześniej i nic nie było w stanie przełamać oporu Rady obozu w sprawie ewentualnych zmian w tym zakresie.
Śniadania i kolacje przygotowywaliśmy sobie naturalnie sami. Obiady natomiast jadaliśmy w jedynej restauracji w Poroninie/ Pierwszego dnia obsłużono nas tam błyskawicznie , potem czekaliśmy 5,10,15 minut.W końcu doszło do półgodzinnych "odpoczynek" przed posiłkiem. Jednak ani to, ani opóźniające się o godzinę ( i więcej!) pociągi do Zakopanego humoru, w jakim wytrwaliśmy do końca.
Sprawiły to zapewne wrażenia z uroczych wycieczek. które odbywały się dość często. Wśród uczestników obozu istaniły duże grupy turystyczne. Jedną stanowili harcerze, którzy znaleźli się w górach po raz pierwszy i zwiedzali przede wszsytkim te trasy. któłre dla wielu z nas były już znane. Przeszli oni Ścieżkę pod Reglami. Italę Kalatówki. skąpali się w Siklawicy. W skład drugiej grupy weszli harcerze, którzy odbywali wycieczki trudniejsze, w wyższe partie gór, oraz ci którzy lepiej dawali sobie radę na wędrówkach.
Niezapomniania była wyprawa piętanstosobowej grupy pod przewodnictwe prof.Kolmana. Celem wycieczki było przejście trasy do Kuźnic przez Italę gąsiennicową, obok Doliny Suchej nad Czarny Staw Gąsiennicowy. Stamtąd grup[a przeszła przez Żołtą Turnię i znalzła się pod Krzyżnem. Nastęonym punktem wycieczki była Dolina Pięciu Stawów i Dolina Roztoki. Miając Siklawę, a potem Wodogrzomoty Mickiewicza, wyczerpani. ale szczęśliwi uczestnicy wyprawy dotarli do Łysej Polany. Trasa, którą poszli, wyznaczona była na sześć godzin. Oni jednak pokonali ją w znacznie dłuższym czasie, przyczyną tego były bardzo trudne warunki atmosferyczne. Tego lata w Tatrach było wyjątkowo dużo śniegu, co sprzyjało tworzeniu się niebezpiecznych i uciążliwych do pokonania żlebów. Położenie wędrowców stało się szczególnie nieprzyjemne, gdy zaczęło się zmierzchać i pojawiła się mgła, a oni przebywali jeszcze w górach na trasie. W Dolinę Roztoki grupa zeszła już w ciemnościach. PO omacku, przy świetle zapałek, płonącego w palniku kochera denaturatu i kupionej od przygodnie spotkanych górali latarki, udało się w końcu zejść do szosy. Stamtąd, przemoczeni do ostatniej nitki, ale podniesieni na duchu uczestnicy przejśćia dptarli do Pruskowiny Tatrzańskiej. Ostatnie siedem kilometrów kechali autobusem i o godzinie 7 byli już w Poroninie. Wycieczka trwała 22 godziny.
Rónież ciekawe i urocze był inne wyprawy. Pierwszą, niejako treningową wędrowkę, odbyliśmy z Zakopanego do jaskini "Ku Dziurze" . Pote, było naturanie Morskie Oko, Czerwone Wierchy, Giewont, Kasprowy Wierch oraz inne, bardziej lub mniej uczęszczane szlaki turystyczne.
W czasie naszego pobytu na Podlasiu zwiedziliśmy również wiele ciekawych miejsc związanych z historią naszego kraju, lub z zasłużonymi dlań ludźmi. Byliśmy więc w muzeum W łodzimierza Lenina ( w Poroninie ), zaś w Białym Dunajcu w domu, w którym Lenin zatrzymywał się niekiedy będąc w Polsce. Poza tym udaliśmy się w Białym Dunajcu w domu, w którym Lenin zatrzymywał się niekiedy będąc w Polsce. POza tym udaliśmy się na Hawendę, gdzie znajduje się dom znanego poety Jana Kasprowicza. Część z nas miała okazję zwiedzić bogate zbiory muzeum Parku Tatrzańskiego w Zakopanem.
Na cztery dni przed zakończeniem obozu czterdziestoosobowa grupa jako uczestnikó udała się do Zwardonia. Stamtąd uczestnicy wyprawy musieli dokonać przejścia przez pasno Babiogórskie. Wyciczke udała się doskonale, mimo wielu przygód, często nieprzyjemnych ( ulwene deszcze, brak zakwaterowania). Jednak większość uczestników te właśnie dni obozu wspomniała jako najpiękniejsze.
Cały obóz należy uważać za bardzo udany. Nie tylko nasyciliśmy się pięknem naszych gó, ale poznaliśmy je dokładniej, a niejeden z nas połknął bakcyla tatr i od tej pory częstobędzie powracał na tatrzańskie ścieżki.
Dziękujemy organizatorom obozu za umożliwienie nam doskonałego wypoczynku. Szczególnie dziękujemy prof. Kolmanowi, gdyż on to sprawił, że tak bardzo pokochaliśmy Tatry.